Dr Andrzej Bryl to ekspert walk Wschodu i szkolenia specjalnego, który od piętnastu lat szkoli komandosów policyjnych i wojskowych w zakresie bojowego systemu walki w kontakcie bezpośrednim BAS-3. Stworzony na bazie utylitarnej wersji taekwon-do i nawiązujący do standardów obowiązujących w brytyjskich i izraelskich jednostkach specjalnych, system Bryla został po raz pierwszy zaprezentowany w roku 1982 na pokazie w Akademii Sztabu Generalnego. Ostatni pokaz na zorganizowanym w październiku ubiegłego roku w Lublińcu kursie dowódców pododdziałów specjalnego przeznaczenia był swoistym podsumowaniem dotychczasowej pracy dr Bryla.
W Lublińcu, gdzie Andrzej Bryl przyjechał z jednym ze swoich „buldożerów” z Centrum Szkolenia Specjalnego, Jarosławem Bielanem, mit o zawodowstwie naszych komandosów został brutalnie obalony. Kiedy żołnierze z grupy pokazowej w zakresie walki wręcz weszli na salę bez butów, w mundurach z podwiniętymi nogawkami i rękawami, Bryl powiedział od razu: „Ubierzcie swoje buty, bo nie zdążycie ich zdjąć w czasie działań bojowych. Zapomnijcie również o macie, bo na polu walki nikt wam jej nie rozłoży. I przystąpmy do rzeczy„.
Niestety, żołnierze z grupy pokazowej, mimo wielkiego serca i zaangażowania, nie zaistnieli nawet jako partnerzy w walce w kontakcie bezpośrednim. Młody oficer z 62 Kompanii Specjalnej z Bolesławca, który wyrwał się nagle ze swoją koncepcją systemu walki wręcz, zasłabł i zrezygnował z dalszej walki przy pierwszym wejściu w kontakt. Skąd zatem bierze się wysoka samoocena naszych komandosów? Skąd biorą się te porównania z brytyjskim SAS-em czy rosyjskim Specnazem?
Zdaniem Andrzeja Bryla, polscy komandosi, jeśli chodzi o umiejętności ogólno-wojskowe, są znakomicie przygotowani i wyszkoleni. Ale w zakresie zwalczania siły żywej w kontakcie bezpośrednim – jak pokazują kolejne konfrontacje – okazują się bezradni jak dzieci. Są przede wszystkim zwichnięci mentalnie, boją się mocno uderzyć, walczą w konwencji sportowej. Tymczasem nawyki sportowe bardzo negatywnie wpływają na psychikę żołnierza, pozbawiając go woli walki do ostatecznego rozstrzygnięcia. Badania przeprowadzone przez amerykańskich psychologów wojskowych wykazały, że 10-15 procent żołnierzy mających tego typu blokady psychiczne ginie w czasie działań bojowych na skutek załamania psychicznego.
– Zawsze powtarzałem i powtarzam z całą stanowczością – mówi dr Bryl – że wina leży po stronie szkolących, a nie szkolonych. To są naprawdę wspaniali chłopcy, o silnej motywacji i wspaniałej dyspozycyjności fizycznej. Ale oni są po prostu źle szkoleni.
Dziś cały świat zwraca się w stronę utylitarnych systemów walki, opartych na technikach prymitywnych i brutalnych, ale skutecznych, bo nastawionych na atakowanie tych części ciała, które u każdego człowieka są tak samo wrażliwe i słabe, niezależnie od stopnia wyćwiczenia. Dlatego tak ważne jest kształtowanie psychiki i mentalności.
Komandos zaczyna walczyć w momencie, kiedy mistrz wschodnich sztuk walki traci zimną krew i wycofuje się, bo ograniczają go przepisy, konwencja walki czy po prostu instynkt samozachowawczy. Komandos, przeciwnie, powinien być bezduszną maszyną nastawioną wyłącznie na błyskawiczną neutralizację siły żywej. Oczywiście to nie może być kamikadze, ale jeśli dowódca powie mu, że ma przebić głową ścianę, to on bez chwili wahania musi rozpędzić się i walnąć.
W zakresie bojowego systemu walki Andrzej Bryl szkolił m.in. 6 dywizję Powietrzno-Desantową z Krakowa, Batalion Szturmowy z Dziwnowa i 56 Kompanię Specjalną ze Szczecina. Skrzydła pozwolono mu rozwinąć tylko w 56 KS, opromienionej sławą najbardziej elitarnej jednostki specjalnej w Polsce. Zaproszenie Bryla było prywatną inicjatywą kpt. Arkadiusza Kupsa, pełniącego tam funkcję zastępcy dowódcy ds. liniowych. Gdy kpt. Kups pisał list-wyzwanie do Bryla, fachowcy uważali go za komandosa numer 1 w Polsce, a w programie telewizji szczecińskiej jego specgrupę nazwano „najlepszą kompanią specjalną w Europie”.
Kapitan Kups nie potrzebował tej konfrontacji. Miał więcej do stracenia niż do zyskania. Ale chciał wiedzieć, czy jego robota ma w ogóle sens, chciał wiedzieć, jak daleko zaszedł. Zawsze żył w świecie, w którym każdy następny dzień ma sens tylko wtedy, gdy stanowi próbę pobicia rekordu z dnia poprzedniego. Jeśli strzela – to celniej, jeśli biegnie – to dalej, jeśli uderza – to mocniej. Wszystkie rekordy kompanii, do której przyjmowani są najlepsi żołnierze ze wszystkich polskich oddziałów specjalnych, należały do niego. Musiał jednak sprawdzić, czy również jego żołnierze nie zawiodą, gdy przyjdzie co do czego. To, że pluton kadrowy kompanii tworzą żołnierze zawodowi, nie oznacza przecież, że tworzą go sami zawodowcy
Pokonując najlepszych ludzi z plutonu kadrowego 56 KS, Bryl podważył sens ich dotychczasowego szkolenia. Rozbici i pokrwawieni, wykazywali zdumiewający hart ducha. Gdy jednak jeden z żołnierzy zaczął uciekać w stronę lasu, Kups chciał przerwać tę jatkę. Ale w tym momencie Bryl był już jak rozpędzony buldożer… Gdy było już po wszystkim, Kups podszedł do Bryla i powiedział: „Dziękuję Ci za ten zimny prysznic„.
Kilka tygodni później kpt. Kups przyjechał do Wrocławia, by doszkolić się w zakresie BAS-3 i poprowadzić zajęcia w Centrum Szkolenia Specjalnego. Słuchacze byli zafascynowani osobowością i perfekcją merytoryczną. Do tego stopnia, że obwołali go wykładowcą roku.
O systemie Bryla mówi się niekiedy, że jest zbyt brutalny i zbyt niebezpieczny, jak na obecne możliwości naszego wojska. Mówi się jednak o tym już ponad dziesięć lat. Z opracowanego na użytek Zarządu II Sztabu Generalnego WP informatora wynika, ze BAS-3 jest prosty, skuteczny i łatwy do nauczania. Oprócz treningu technicznego, niekonwencjonalnych technik obezwładniania i fizycznej eliminacji przeciwnika oraz utylitarnych sposobów walki różnymi rodzajami broni palnej, bagnetem i saperką, obejmuje on również tak istotne w szkoleniu grup specjalnych elementy, jak teoria i praktyka strzelań na bazie sprzętu i wyposażenia armii obcych, szkolenie taktyczne w różnych warunkach terenowych i specyficzny trening psycho-mentalny, oparty w znacznej mierze na osiągnięciach współczesnej psychologii i socjologii.
Szkoleni w zakresie BAS-3 komandosi podkreślają jego wymierną skuteczność i merytoryczną komplementarność. W liście dowódcy 56 Kompanii Specjalnej kpt. Marka Demczuka do dr Andrzeja Bryla czytamy m.in.: „Wyrażam jednocześnie nadzieję, iż w przyszłości będziemy mogli nadal liczyć na Pańską fachowość i doświadczenie w szkoleniu przygotowującym do służby w oddziałach specjalnych„.
Skąd zatem bierze się bariera niemożności szerokiego zastosowania BAS-3 w szkoleniu naszych komandosów i kto właściwie ją stwarza?
Jacek Podoba